poniedziałek, 10 listopada 2008

Chrzescijanie i guru

Pozornie chrzescijanie w Indiach maja sie dobrze.Jest ich 30 mln, wiekszosc mieszka na polusniu, w Kerali na przyklad stanowia az 20% ludnosci. Wg statystyki chrzescijanie sa na pierwszym miejscu pod kazdym wzgledem - najlepiej wyksztalceni, najwiecej zarabiaja, najdluzej zyja, maja najnizszy wskaznik smiertelnosci nimowlat itd. itp. To rodzi pokuse, zeby do nich dolaczyc - szczegolnie wsrod warstw najwyzszych, anlojezycznych, dla ktorych hinduizm staje sie niezrozumialy, oraz wsrod warstw najnizszych, ktorym hinduizm malo co oferuje. Sukcesy chrzescijan rodza rowniez zawisc, gdyz lepiej sobi radza w biznesie niz hindusi. Poza tym chrzescijanstwo, w przciwinstwie do hinduizmu jst religia misyjna, co nie podoba sie hinduskim fanatykom religijnym.
Paradoksem jest, ze w Europi Kosciol obawia sie popularnosci roznych grup typu Hare Krishna, w Indiach jest podobnie - Hindusi obawiaja sie dzialalnosci katolickich misjonarzy. Oskarzaja ich o przymusowe nawrocenia i przkupywanie biednych, zeby sie ochrzcili. Trudno mi ocenic te zarzuty - nie bardzo sobie wyobrazam, jak mozna kogos przymusowo nawrocic. Nie ma w Indiach inkwizycji ani katolickich bojowek (hinduskich za to jest caly legion).
Natomiast oskarzenia o przekupywanie maja w sobie ziarno prawdy. Rzecz w tym, ze choc chrzescijanie i muzulmanie razem stanowia mniej niz 20% ludnosci, to chrzescijanskie i islamskie organizacje charytatywne przeznaczaja znacznie wiecej pieniedzy na pomoc biednym, niz hinduskie swiatynie i aszramy [cos w rodzaju klasztoru, w ktorym miszka guru i jego wyznawcy].
W praktyce wyglada to tak. W Indiach na dole drabiny spolecznej znajduja si Dalici (dawniej nazywani niedotykalnymi) oraz tzw. rdzenne plemiona, ktorych jest okolo 100 milionow i ktorych traktuje sie jak kiedys Indian w Ameryce. Choc wyznaja hinduizm, to jako ze sa poza systmem kastowym nie maja prawa wstepu do swiatyn. W takich miejscach pojawiaja sie organizacje chrzescijanskie, ktore oferuja pomoc pieniezna (mikropozyczki), szkoly oraz rozne kursy uswiadamiajajace tym ludziom ich prawa. Bo wg prawa w Indiach wszyscy sa rowni, tylko malo kto o tym wie. Czesto cale wspolnoty decyduja si na przejscie na chrzescijanstwo. Dzieki pomocy i pieniadza wielu zaczyna zyc lepiej, otwieraja sklepiki, zaczynaja drobny biznes, itp. Problem w tym, ze staja sie powazna konkurencja dla wyzszych kast, co powoduje napiecia i skutkuje pogromami chrzescijan, takimi jak w Orissie w ubieglym miesiacu. Policja albo patrzy na to przez palce, albo sama bierze w nich udzial. Hinduski fanatyzm religijny rosnie w sile z roku na rok, wiec chrzescijanie (oraz muzulmanie) nie czuja sie zbyt pewnie.
Pisalem, ze aszramy, ktorych w Indiach sa setki, a mieszkajacych w nich guru sa nierzadko milionerami, nie kwapia sie zeby dzielic sie swym bogactwem z najbiedniejszymi. Odwidzilem aszram, ktory jest inny.
Po drodze statkiem z Alleppey do Kollam, w polowie drogi zszedlem na lad w Misji Matha Amrithanandamay. Pierwsze wraznie bylo odpychajace - w pieknej scenerii stoi brzydka swiatynia otoczona trzema wiezowcami. Prawdopodobnie kazdy, kto mial wyobrazenie aszramu jako kameralnego, schowanego w dzungli miejsca, w ktorym mieszka guru i jego uczniowie, poczulby sie zaskoczony. Wg ulotki rozdawanej przy wejsciu mieszka tam 3000 ludzi, w tym sporo z Zachodu. Zostalem zakwaterowny na osmym pietrze w jednym z wiezowcow.
Guru - kobieta - nazywana po prostu Amma (matka), jst pulchna pania po 50-tce. Niestety, byla w tym czasie na turnee po Europie, wiec nie moglm jej zobaczyc. Ktos mi powiedzial wczesniej, ze aszram bez niej jest nudny jak flaki z olejem. Trudno o lepsze okreslenie. Malo co tam sie dzieje p troche medytacji, troche religijnych spiewow a w miedzyczasi "ochotnicza" oraca na rzecz aszramu. Mnie wyznaczono na ochotnika do rozwiszania prania. Duchowej atmosfry zupelnie nie czulem, ale chyba malo na to jestem wrazliwy.
Amma jest nietypowa, bo przeznacza ogromne sumy na cele charytatywne. Ciekawilo mnie skad sa te pieniadze (aszram musi obracac setkami milionow dolarow), kto nimi zarzadza (chyba nie ochotnicy) czy jaki procent dochodow przeznaczany jest na pomoc. Ludzie z Zachodu z ktorymi rozmawialem, czesto mieszkajacy tam cale lata, chetnie opowiadali o cudownych znakach, pozytywnych energiach w roznych punktach aszramu, jednak na tematy mnie interesujace nie bardzo chcieli rozmawiac. Dowiedzialem sie za to, ze trafilem do aszramu, bo uslyszalem w sercu wiadomosc od Ammy, zeby do niej przyjechac.
Mala zlosliwosc - Amma zaleca umiarkowanie w jedzeniu oraz calkowity post raz w tygodniu. Lubie otrzymywac takie zalecenia od kogos kto tonie w tluszczu.
Po nocy spedzonej w wiezowcu poplynalem do KOllam, chyba najprzyjemniejszego miasta w Kerali. Pisalem poprzednio o komunistycznym raju, wtedy jednak wiedzialm o tym z ksiazek. Teraz, po pewnym czasie spedzonym w Kerali, musze przyznac, ze to prawda - Kerala jest najlpszym stanem w Indiach jaki widzialem do tej pory. Najmniej rozwarstwionym majatkowo, najlepiej zorganizowanym, najczystszym itd. Ciekawi mnie jak ci komunisci godza podziw dla Lenina i Stalina z rzadzeniem w demokratycznym i kapitalistycznym przeciez panstwie.
W Kollam zrobilem sobie mala wycieczke po backwaters, tym razem w czolni, po waskich kanalach. Spodziewalem sie zobaczyc skrajna biede, tymczasem keralska wies prosperuje calkim niezle. Glowny dochod - wydobywanie zwiru z rzek oraz obrobka kopry [rodzaj wlosia ze skorup orzcha kokosowego].
Nastepny cel - Tamil Nadu, czyli stan zamieszkany przez Tamilow. Zreszta juz tam jestem.
***
Apropos ciemnych stron podrozowania. Kto lubi uczuci klejenia sie od brudnego potu jak po dobie niemycia sie latem? W Kerali czulem sie tak po 15 min. od prysznica.
Zdjecia:
Chrzescijanie
1. W kosciele, Kollam
2. Kapliczka
3. Wierni w niedziele udaja sie na msze
4-6 Aszram Ammy
7. Na lodzi
8. I w czolnie
9-10. Kopra; obrobka
11. Wydobycie zwiru
12. Kanaly
13-14. Komunistyczna agitacja w Kerali

Brak komentarzy: