wtorek, 25 listopada 2008

W krainie herbaty


W koncu dotarlem do miejsca, gdzie nie jest goraco. Po tylu dniach codziennych upalow, milo znalezc sie w gorach, gdzie temperatura nie przekracza 15 stopni. W Polsce ceni sie ciepla pogode, ale i zimno ma swoje zalety, coz jest przyjemniejszego niz zakopac sie pod ciepla koldre, gdy na zewnatrz jest chlodno. W upalne noce co najwyzej mozna probowac regulowac moc wiatraka, a i tak jest zawsze za cieplo. W dzien od goraca nie ma ucieczki, w zimnych stronach wystarczy sie cieplej ubrac.
Jestem teraz w Darjeeling, niewielkim miescie polozonym na zobczach Himalajow. Jest to najwieksze zaglebie herbaciane Indii - rosnie tutaj 25% indyjskiej herbaty. Inne herbaciane raje to sasiedni Assam oraz Kerala i Tamil Nadu na poludniu. Plantacje ciagna sie wzdluz drogi do Darjeeling przez wiele kilometrow. Czesto sa cale wzgorza porosniete herbacianymi krzewami.
Troche sie pokrecilem po jednym z takich miejsc. Krzewy tutejszej herbaty sa zaskakujaco niskie, siegaja ledwie do kolan. Mialem troche pecha, bo sezon zbiorow skonczyl sie tydzien temu. Zwiedzilem tez mala fabryke gdzie herbate sie obrabia. Mialem za przewodnika sezonowego pracownika plantacji. Duzo opowiadal o roznych rodzajach lisci, klasach herbaty itp. ale jako zupelny laik niewiele z tego zapamietalem. W fabryce liscie sie suszy, segreguje i fermentuje. Maszyny byly made in Britain i mialy ponad 100 lat.
Darjeeling jest niezwykle zroznicowany etnicznie i religijnie. Poza hindusami i buddystami sa jeszcze muzulmanie i chrzesijanie. Mandiry, gompy, stupy, meczety, koscioly i kapliczki sa na kazdym kroku. Zaskakujace jest, ze hindusi z buddystami czasem dziela jedna swiatynie. Zazwyczaj o miejsca kultu miedzy wyznawcami roznych religii toczy sie zazarta walka. Jak juz wspomialem, hindusi nie bardzo lubia sie z chrzescijanami i muzulmanami, tymczasem buddysci im nie przeszkadzaja. Pytalem sie o to zarowno hindusow jak i buddystow, wszyscy mowili to samo - te religie sa blizniacze, jedna wyrasta z drugiej. Czasem trudno wyznaczyc granice, dlatego nie nie ma konfliktow. Brzmi logicznie, tylko dlaczego z taka zawzietoscia zwalczaja sie szyici i sunnici, albo katolicy z prawoslawnymi?
Mieszkancy Darjeeling w wiekszosci sa Nepalczykami, czyli czyli wygladaja pomiedzy Hindusami i Chinczykami, ale jest sporo ludzi z rownin indyjskich, Bhutanu, Tybetu, Bangladeszu. Taki rasowy miks daje czesto bardzo interesujace efekty. Tutejsze kobiety sa jedne z najpiekniejszych w Indiach. Jednak, jako ze to sa Indie, konfliktow nie brakuje. Darjeeling jest czescia stanu Zachodni Bengal, biednego, kiepsko rzadzonego i obcego pod wzgledem jezykowym. Dlatego wiekszosc mieszkancow chce separacji i utworzenia nowego stanu Gorkhaland. Naklejke z napisem "Gorkhaland" po angielsku lub w hindi maja prawie wszystkie sklepy w Darjeeling. Takie przypadki juz mialy miejsce w przeszlosci, jest to wylacznie kwestia determinacji ludzi i politykow. Sytuacja jest dosc napieta, gazety wroza zamieszki w najblizszym czasie. Jednak nie przejmuje sie tym specjalnie, gdyz tego typu walki sa codziennoscia w Indiach. Kasty, klany, plemiona, grupy jezykowe, wyznawcy roznych religii - wszyscy walcza ze wszystkimi. Jednak jak na razie nie mialem zadnych problemow.
Darjeeling oferuje wiele atrakcji dla roznych ludzi. Dla mnie magnesem byly gory i mozliwosc trekkingu, dla innych mozliwosc zwiedzania plantacji herbaty. Jednak dla sporej grupy turystow, co mnie mocno zdziwilo, najwazniejsza jest Darjeeling Himalayan Railway, czyli kolej waskotorowa, pomiedzy Siliguri i Darjeeling. Na swiecie jest calkiem sporo osob, ktore fascynuja sie koleja. Niby o tym wiedzialem, jednak do tej pory w zyciu spotkalem tylko jednego. Pociag wyglada jak z bajki, jest prawdziwa ciuchcia na pare. Najciekawsze, ze nie jest to jedynie dla turystow - kolej normalnie kursuje.
Przyjemnosci takiej nie moglem sobie odmowic, zrobilem sobie trzygodzinna wycieczke do Kurseong. Pociag toczy sie leniwie, w tempie wolnego roweru, ludzie wskakuja i wyskakuja podczas jazdy. Mozna podziwiac widoki gor (niestety wysokie Himalaje byly w chmurach) oraz patrzec jak rosnie herbata. Jednak podrozowanie takie ma swoje wady - parowoz wyrzuca przez komin mial weglowy i iskry. Po pewnym czasie wygladania przez okno mialem wlosy pelne czarnego pylu.
Na trekking udam sie najprawdopodobniej jutro. Wycieczka oferuje widoki Kangczendzongi - trzeciej gory swiata. Gora ma polskie akcenty - jeden z pieciu wierzcholkow zdobyli Polacy (bodajze Chrobak i Hainrich), pierwsze wejscie zimowe bylo rowniez polskie (Kukuczka i Wielicki). Poza tym na gorze zginela, a wlasciwie zaginela, bo ciala nie odnaleziono, Wanda Rutkiewicz.
W Darjeelingu zyl i zostal skremowany Tenzing Norkay, pierwszy zdobywca Everestu. Choc urodzil sie w Nepalu, juz jako nastolatek emigrowal do (brytyjskich wtedy) Indii. Ciekawe co go popchnelo do wspinania i uczestnictwa w himalajskich wyprawach (wejscie na Everest nie bylo przypadkiem, Tenzing byl wybitnym alpinista). Dla wielu ludzi w Europie wspinanie nie ma sensu. W Indiach czy Nepalu wszystko co wiaze sie z wysilkiem fizycznym i nie przynosi pieniedzy jest niezrozumiale. Hindusow turystow w miastach mozna spotkac, ale juz trekkingi, nawet najlatwiejsze sa Indian-free strefa. Tym bardziej zaskakuje przypadek Tenzinga, dla ktorego gory byly pasja. Jego syn, rowniez zdobywca Everestu, nadal zyje w Darjeeling, prowadzi firme organizujaca wyprawy w Himalaje.
Jest tam tez Instytut Gorski, czyli szkola wspinania, ktora prowadzil Tenzing. Obok znajduje sie muzeum wspinania (srednio interesujace, jako ze sporo eksponatow mam u siebie w domu) oraz Muzeum Everestu, o historii zdobycia i ekploracji najwyzszej gory swiata. Dla tropicieli antypolskich spiskow mam kolejny przyklad. W muzeum jest ledwie wzmianka drobnym drukiem o polskim zimowym wejsciu na everest (pierwszym w historii), a w galerii slawnych himalaistow nie ma zadnego Polaka. Nawet poszedlem do kuratora wystawy, zeby mu zwrocic uwage, ale gdzies sobie poszedl i nie wiadomo bylo kiedy wroci.
Aha, nieopodal miasta jest punkt widokowy, z ktorego widac 4 z 5 najwyzszych szczytow swiata - Everest, Kangchendzonge, Lhotse i Makalu. Choc to mile uczucie, jednak masyw Everestu znajduje sie jakies 200 km w linii prostej od Darjeeling, wiec widok wielkiego wrazenia nie robi.
***
Zdjecia:
1. Klasztor buddyjski w Darjeeling, w tle masyw Kangchendzongi
2. Miasto
3-6. Plantacje i fabryka herbaty
7. Uczennice
8. Lokalne slicznotki
9. W slepie
10-11. Kolej waskotorowa
12. Pomnik Tenzinga, w miejscu gdzie rozsypano jego prochy
13. Kangchendzonga
14. Jeden z eksponatow w muzeum wspinania - namiot himalaisty sprzed jakis 30-40 lat z wyposazeniem

Brak komentarzy: