środa, 5 listopada 2008

Kerala

Po drodze z Hampi spedzilem przez jeden dzien w Gokarnie. Wszyscy mowili mi, ze Gokarna, jest jak Goa 20 lat temu - niekomercyjna i piekna. I rzeczywiscie taka jest. Jednak z braku czasu nie zabawilem tam dlugo. Gokarna jest waznym miejscem pielrzymkowym, przyjezdzaja tam tlumy turystow z calych Indii. Ma to swoje zle strony - plaza w samej Gokarnie jest bardzo brudna. Hindusi, nawet ci bogatsi maja nieco inne poczucie czystosci. Na szczescie Hindusi maja tez inne podejscie do jakiegokolwiek wysilku fizycznego, a niedaleko Gokarny znajduja sie jeszcze 3 sliczne i prawie puste plaze, ze spokojnym morzem, do ktorych mozna dojsc tylko pieszo.
Hindusi i sport jest ciekawa kwestia. Indie maja niewiele mniej ludnosci niz Chiny. Na ostatniej olimpiadzie Chinczycy zdobyli 51 zlotych medali i po raz pierwszy w historii zajeli pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Pekin 2008 byl rowniez przelomowy dla Indii - mianowicie Indie zdobyly PIERWSZY zloty medal w swojej historii. W jakiejs dyscyplinie o ktorej nigdy nie slyszalem. Polska ze swoimi marnymi trzema zlotami jawi sie przy Indiach jako sportowa potega.
Z Gokarny pojechalem do Kerali, na samo poludnie Indii. Kerala jest nietypowym stanem pod kilkoma wzgledami. Mieszka tutaj widoczna mniejszosc chrzescijanska. Wg legendy w I w do Kerali przybyl sw Tomasz (apostol, ten niewierny) i dokonal pierwszych nawrocen. Za jego spadkobiercow uwaza sie Prawoslawny Kosciol Patriarchatu Syryjskiego, dziala calkiem preznie. Poza tym sa katolicy (spuscizna po Portugalczykach) i anglikanie (po Anglikach). Pogromy z ubieglego miesiaca, kiedy to hinduscy fanatycy mordowali chrzescijan, szczesliwie ominely Kerale.
Kerala jest jednym z dwoch miejsc w Indiach gdzie rzadza komunisci. Tacy prawdziwi - nierzadko na ulicach widac flagi z sierpem i mlotem albo z czerwona gwiazda, oraz antykapitalistyczne i antyamerykanskie plakaty. Co ciekawe, komunisci rzadza bardzo sprawnie i Kerala jest jednym z najbogatszych stanow w Indiach. Kerala szczyci sie rowniez tym, ze jako jedyne miejsce w Indiach zlikwidowano tu analfabetyzm (srednio w Indiach tylko 65% ludzi umie czytac i pisac). Ja co prawda bylbym nieco ostrozny w wierze w komunistyczne 100%, ale faktem jest ze spotyka sie tutaj wiele wiecej ludzi mowiacych sprawnie po angielsku. Komunistycznych partii jest tutaj kilka, czesc rzadzi, czesc jest w opozycji i zawziecie sie zwalczaja.Ludziom o pogladach bardzo lewicowych pogladach chcialbym powiedziec, ze drugi komunistyczny raj w Indiach - Zachodni Bengal, jest jednym z najbiedniejszych i najbardziej nieudolnie zarzadzanych stanow, a Kalkuta jest chyba najgorszym z wielkich miast w Indiach (przekonam sie o tym za jakies 3 tygodnie).
Jednak glowna atrakacja Kerali nie sa bynajmniej komunisci, tylko backwaters (nie bardzo wiem jak to przetlumaczyc). Jest to system kanalow i rzek i jezior o dlugosci prawie 1000 km laczacych miasta i wsie, ktory obejmuje niemal pol stanu. Kanaly maja szerokosc od 2 do kilkuset metrow. Mozna sobie wypozyczyc dom na lodzi, lodke z apartamentem, tarasem i kuchnia z obsluga i udac sie w rejs. Niestety taki wariant jest dosc drogi.
Wybralem wersje tansza - podroz panstwowym promem miedzy Alleppey i Kottayam - 6 godzin w obie strony. Koszt - zlotowka (!). Plywanie to przypomina w zasadzie podroz autobusem, siedzi sie na krzesle i patrzy na ludzi, domy i lasy. Prom co chwile sie zatrzymuje na malutkich przystaniach, zlozonych czesto tylko z 1-2 domostw. Dzieci podrozuja do szkoly a ludzie do pracy. Po drodze mija sie houseboats oraz statki turystyczne (jeden z wycieczka zakonnic) oraz male lodki Keralan. Zyja glownie z rybolowstwa i uprawy ryzu.
Jutro plyne do ashramu Amrithanandamayi - kobiety guru, ktora przyciaga wiernych z calych Indii i roznych freakow z Zachodu.






1 komentarz:

jyamamo pisze...

Interesujace!