sobota, 29 listopada 2008

Singalila Trek


Do tej pory zawsze wybieralem treki, ktore wchodza gleboko w gory. Ma to swoje zalety - szczyty wydaja sie na wyciagniecie reki, chodzi sie po lodowcach, widzi i slyszy lawiny. Jednak takie szlaki zazwyczaj nie oferuja zapierajacych dech w piersiach szerokich widokow. Ot, jedna - dwie przelecze z ktorych widac wiecej, ewentualnie jakis punkt widokowy. Zazwyczaj jest sie na dnie doliny.
Tym razem, z przyczyn klimatyczno-finansowych wybralem inny rodzaj trekkingu. Singalila trek bowiem biegnie przez nizsze partie Himalajow, nie dochodzac do glownego lancucha. Sa to te "zmarszczki" ktore widac z wyzszych partii gor. Choc nie wchodzi sie na duze wysokosci (max. 3600), jako ze szlak ciagnie sie przez wiekszosc czasu na grani, widoki sa niemal przez caly czas.
Dominuje masyw Kangchendzongi, ale widac dosc wyraznie Makalu, Everest i Lothse. A poza tym przez caly czas widac "wielki mur" - glowny lancuch Himalajow - od Nepalu przez Sikkim az do Bhutanu. Poza wielkimi gorami, krajobraz do zludzenia przypominal Tatry Zachodnie.
Trek byl dosc latwy, podobny do "grani" Karkonoszy. Przechodzi sie przez serce Gorkalandu. Na wiekszosci domow wisi flaga (jeszcze) nieistniejacego stanu, nawet niektore samochody maja rejestracje zaczynajace sie na GL a nie WB (West Bengal). Ale dla mnie region ten wyglada zupelnie jak Nepal. Nie bez przyczyny, szlak przez wiekszosc czasu biegnie granica indyjsko-nepalska. Ludzie mowia po nepalsku, sporo mezczyzn nadal nosi przy pasi zakrzywione noze khukuri. Rowniez papierosy Kukuri sa latwo dostepne.
Tesknilem za zimnem i dostalem co chcialem. Porzadnie zmarzlem. W dzien bylo w miare cieplo, ale w nocy temperatura spadala mocno ponizej zera. Popoludnia i wieczory trzeba bylo spedzac w hotelowej kuchni przy palenisku, walczac o miejsce z innymi turystami i Nepalczykami oraz kotami, ktore jak Bonifacy w "przygodach kota Filemona" nie lubily oddalac sie zbytnio od pieca. Niektore nawet zblizaly sie za bardzo - wiele z nich mialo opalone wasy.
Jednak nie mniejsze wrazenie niz gory zrobil na mnie las - Park Narodowy Singalila. Pnie obrosniete mchem grubym na kilka centymetrow, rododendrony, magnolie, kilka rodzajow sosny, paprocie z liscmi dlugimi na dwa metry i bambusowe chaszcze. Chyba najladniejszy las jaki widzialem do tej pory, bije na glowe dzungle w Indiach. Jedynie zwierzat, nawet ptakow nie bylo widac zbyt wiele. Musi byc tam pieknie wiosna, kiedy wszystko kwitnie. Choc nie jestem pewien, czy to najlepsza pora na zwiedzanie - ponoc pelno wtedy nadrzewnych pijawek.
Jutro udaje sie na polnoc, do Sikkimu.
***
Ciag dalszy. Wczoraj w Darjeeling rozpoczela sie glodowka. Jak nietrudno sie domyslec, glownym postulatem jest utworzenie Gorkalandu. Niestety, nie jest to chyba najlepszy czas na taki protest - cale Indie zyja zamachami w Bombaju i nikt nie przejmuje sie tym, co sie dzieje w Darjeeling.
Tak naprawde nie wiem, jak powazny jest kryzys na linii Gorkaland-Bengal. Zanim tutaj trafilem, nawet nie wiedzialem o istnieniu takiego separatyzmu, moze to tylko moje mylne wrazenie, ze powstanie nowego stanu to tylko kwestia czasu. Podobne sytuacje w mniejszym lub wiekszym (Kaszmir, Polnocno-wschodnie stany) sa w Indiach powszechne.
W kazdym razie Gorkaland jest jednym z najprzyjemniejszych miejsc w Indiach, pod kazdym wzgledem. Dlatego goraco zycze, zeby udalo im sie uzyskac swoj stan. I zeby sie gorzko nie rozczarowali, jesli sie okaze, ze "swoi" sa tak samo skorumpowani i rzadza tak samo nieudolnie, jak "obcy" Bengalczycy. Tak jak to mialo miejsce po utworzeniu Jharkandu i Chhattisgarthu w 2000 r.
***
Zdjecia:
1. Jaki i Kangchendzonga
2. "Tatry Zachodnie"
3. Ja, Makalu i Everest
4. (od prawej) Makalu (najwiekszy), Everest i Lhotse. Czarna plama - poludniowa sciana Lhotse, na ktorej zginal Kukuczka
5-6. Kangczendzonga
7. Hotelowa kuchnia
8. Dzipy w wiosce. Spotkana po drodze Angielka powiedziala mi, ze te Land Rovery pozostawili Brytyjczycy, kiedy opuszczali Indie. Czyli dzipy maja ponad 60 lat i nadal sa na chodzie! Nepalczycy potwierdzili ta informacje. Dzip ma rejestracje nieistniejacego Gorkalandu.
9. "Karkonosze"
10-14. Las

Brak komentarzy: