poniedziałek, 28 lipca 2008

Manali

Po ciezkiej podrozy rankiem zladowalismy w Manali. Musze jednak powiedziec, ze Indyjskie drogi, przynajmniej na odcinku ktorym jechalismy, robia pozytywne wrazenie. Przez wiekszosc czasu byla trzypasmowa autostrada. Jednak, ze sa to autosrady indyjskie, wiec czesto na drodze pojawialy sie krowy albo traktory, wiec ogolnie szybka jazda byla przerywana dosc gwaltownymi hamowaniami. Pozniej, jak juz wjechalismy w gory, kierowca specjalnie nie zwolnil, wiec przejazd dostarczyl mi sporo wrazen.




Po drodze potykalismy liczne grupki Kanwaris - wyznawcow Sziwy, na pielgrzymce do Gangesu. Co kilkanascie kilometrow mieli zorganizowane punkty noclegowe z malymi swiatyniami Sziwy - calosc byla dosc glosna i kolorowa.
Manali, choc samo raczej niezbyt ladne, jest polozone w pieknej dolinie. Niestety, wszystko powyzej 3000 m spowijaja geste chmury, wiec musze wierzyc na slowo przewodnikowi, ze widac stad szesciotysieczne szczyty. Manali jest jednym z najpopularniejszych kururtow w Indiach, pewnie dlatego turysci ze sredniej klasy indyjskiej zdecydowanie dominuja liczebnie nad Europejczykami. Samo miasteczko przypomina nieco Pokhare w Nepalu, a w wyzszych partiach nasze Zakopane - podobna liczba hoteli i pensjonatow w stylu "goralskim". Mieszka tutaj rowniez sporo uchodzcow z Tybetu, jest maly klasztor i swiatynia. Podobnie jak w Delhi, kolonia tybetanska jest cichsza i spokojniejsza od czesci zamieszkanej przez hindusow.
Niestety, nie zabawiamy tutaj dlugo - o 2 w nocy wsiadamy do busa do Leh w Ladakhu. Czeka nas kolejny ciezka podroz autobusem - tym razem przez glowny lancuch Himalajow, m.in. przez przelecz o wyskosci 5300 m. Choc jest to tylko 450 km od Manali, planowo mamy jechac 18 godzin. Czyli czeka nas piekny widokowo koszmar.

Zdjecia
1. "Krupowki" w Manali
2. (wideo) Procesja Kanwaris przy wyjezdzie z Delhi
3. Procesja hinduska w Manali
4. Hinduska dzielnica w Manali

Brak komentarzy: