czwartek, 31 lipca 2008

Ladakh

Jestesmy juz drugi dzien w Leh i troche odzylismy po naszej podrozy przez gory. Leh mnie mocno zaskoczylo pod kilkoma wzgledami. Po pierwsze, mimo ze miasto jest polozone na wysokosci 3500 m jest tutaj bardzo goraco - okolo 30 stopni. Duza wysokosc (rozrzedzona atmosfera) sprawia, ze slonce pali niemilosiernie. Po drugie, okolica jest zupelnie jalowa. Poza malymi skrawkami zieleni wokol Indusu nie ma zadnej roslinnosci, nawet trawy czy krzewow. Leh przypomina oaze na gorzystej pustyni. A po trzecie, to nie spodziewalem sie tak duzej liczby turystow. Cale miasto jest ich pelne, centrum to wlasciwie jeden targ z pamiatkani ze wszystkich stron - od Kaszmiru przez Tybet po Nepal. Ceny spore jak na Indie.
Ale samo miasto ma sporo uroku. Wiekszosc mieszkancow to Ladakhis - podobni to Tybetanczykow, ale jest i sporo hindusow oraz troche muzulmanow. Z minaretow regularnie plyna wezwania do modlitwy. Ale ogolnie dominuje buddyzm.
Jutro idziemy na wycieczke w okolice Leh, a pojutrze ruszamy na trekking. Najpierw do Alchi, a dzien pozniej do Lamayuru, gdzie wchodzimy w gory. Najprawdopodobniej trek zajmie nam okolo trzech tygodni.
Choc szczerze mowiac nie chce mi sie nawet myslec o chodzeniu po gorach z ciezkim plecakiem w tym upale. Nie ma co marzyc, ze wyzej - 4000-5000 metrow bedzie chlodniej.
Zdjec na razie nie moge wrzucic, gdyz internet w Leh jest strasznie wolny. Zdjecia innych mozna zobaczyc tutaj.
Koncze, nie mam dzis zupelnie weny, chyba przez to cholerne slonce. Na nastepny wyjazd pojade gdzies za kolo podbiegunowe.

Zdjecia:
1. Palac w Leh
2. Ceremonia pogrzebowa
3. Leh i okolica. Najwyzszy szczyt - Stok Kangri

Brak komentarzy: