środa, 17 grudnia 2008

Drogi



Uznalem z tutejsze gory sa zbyt male, zeby zdzierac sobie nogi wiec przez cztery ostatnie dni jedzilem na motorze po okolicy blizszej i dalszej. Niesamowita przyjemnosc, jednak myli sie ten, kto wyobraza sobie takie wycieczki, jako odprezajaca jazde po prostej drodze, z podziwianiem widokow i muzyka Stapprnwolfa w tle.
W "Times of India" czytalem, ze na kazdej wiekszej drodze w Indiach jednoczesnie znajduje sie 36 roznych rodzajow pojazdow. Poza oczywistymi samochodami, ciezarowkami, autobusami i pieszymi sa riksze rowerowe, riksze motorowe, trzykolowe polciezarowki, wozy ciagniete przez ludzi, wozy ciagniete przez woly, konie, wielblady, karawany oslow, karawany mulow, itp. Sporadycznie mozna zobaczyc slonia. Do tego dochodza zwierzeta walesajace sie po szosie - psy, kury, kozy, owce i najgorsze, bo ignorujace wszystko, krowy.
Poza roznymi dziwnymi pojazdami problemem jest jakosc - szosy sa krete i waskie, a nawierzchnia najczesciej przypomina szwajcarski ser. Drogi sa nieustannie niszczone przez monsunowe deszcze oraz lawiny blotne i kamienne w gorach, i nieustannie reperowane. Do normalnych widokow naleza robotnicy, nierzadko kobiety mieszkajacy w namiotach z plandek i folii, czesto kilometry od najblizszego miasta. Sa to roboty publiczne, ktore rzad zapenia bezrobotnym, placac minimalna stawke, czyli niewiele ponad dolara za dzien. Podstawowymi narzedziami sa kilofy i lopaty, koparka i spychacz jedynie okazyjnie. Jakosc ich pracy jest rownie wysoka jak zarobki. Zazwyczaj laty trzymaja tylko do najblizszego monsunu. Potem mozna zaczynac od nowa.
Drogi dziela sie na kiepskie, zle i bardzo zle. Kiepskie z grubsza przypominaja polskie, mozna po nich jezdzic, jesli nie ma zbyt duzego ruchu, w porywach do 70 km/h, po drogach zlych srednia predkosc nie przekracza 30 km/h. Drogami bardzo zlymi jedzie sie ponizej 20.
Osobnym problemem jest styl jazdy. Na poczatku wydaje sie, ze panuje zupelny chaos (i halas, bo wszyscy trabia). Zasadniczo panuje ruch lewostronny, ale jazda pod prad nie jest rzadkoscia. Wyprzedzanie na trzeciego, a nawet na czwartego, jest standardem. Biorac to wszystko pod uwage mozna sie tylko dziwic, ze jest tak malo wypadkow. Z jednej strony jest to spowodowane niskimi predkosciami. A z drugiej, to tych wypadkow wcale nie jest niewiele. W gazetach prawie codziennie sa doniesienia o kraksach autobusow, zazwyczaj drobnym drukiem, gdzies na dalekich stronach. Wiekszy news byl jedynie po katastrofie w Uttar Pradesh, gdzie zginelo 68 osob, ale nawet to nie trafilo na pierwsza strone, z czego wnioskuje, ze takie przypadki zdarzaja sie czesto.
Na szczescie jakos przezylem, zaliczylem ostatnie spotkanie z Himalajami osniezonymi i odwiedzilem slynny gorski kurort Musoorie. Dzis po raz szosty i ostatni zladowalem w Delhi.

Brak komentarzy: