sobota, 13 grudnia 2008

Nad Gangesem

Mialo byc "U zrodel Gangesu", ale nic z tego. Skonczyl sie sezon, zaczela sie zima i nie mozna dojechac do miejsca z ktorego startuje trek. Nadal mozna tam dojsc, jednak na to nie mam juz czasu. Ale nie zaluje az tak bardzo. W Uttarakhandzie (stan gdzie jestem) jest wiele miejsc, ktore chcialbym zobaczyc, wiec zostawiam je sobie na nastepny raz (kiedykolwiek to bedzie).

W Delhi spedzilem tylko jedna noc i nastepego dnia udalem sie na polnoc. Po drodze jedzie sie przez wielkie plantacje trzciny cukrowej. Przy okazji mozna zobaczyc prymitywna jej obrobke - mini fabryczki wypalajace z trzciny cukier. Nie moglem sie przyjdzec blizej samemu procesowi, autobus nie robil zadnych postojow.

W miejscu gdzie sie zatrzymalem sa z kolei zaglebia aszramow. Haridwar i Rishikesh, dwa miasta niedaleko od siebie, polozone sa w miejscu gdzie Ganges wyplywa z Himalajow. Mnie bardziej zadziwia moment, gdzie zaczynaja sie gory. Nie jest to lagodne przejscie od pagorkow do wzgorz i prawdziwych gor. Himalaje startuje od razu jako strome wzniesienia, a 100 km dalej przebiega glowna gran Himalajow. Ze szczytow wokol Rishikeshu i Haridwaru mozna zobaczyc z jednej strony gory podobne do Tatr Zachodnich, a z drugiej plaska jak stol, ciagnaca sie po horyzont Nizine Gangesu. Ganges w tym miejscu jest juz calkiem spora (i czysta!) rzeka.

Rishikesz sklada sie w duzej mierze z aszramow i hinduskich swiatyn. Nie pamietam juz, czy skarzylem sie na brzydote hinduskich miejsc kultu. Poza kwestia czystosci i dziwnymi kolorami (ulubiony - wsciekly rozowy), ogromna wiekszosc z nich wyglada po prostu szpetnie. Betonowe kloce, postawione bez zadnej wyobrazni, z bardzo niklym nawiazaniem do tradycyjnej architektury sakralnej. Nie jest to wylacznie kwestia braku funduszy - buddyjskie gompy i muzulmanskie meczety, choc nie wszystke sa arcydzielami, nie pozostawiaja uczucia niesmaku. Nie powinnismy narzekac na wyglad wpolczesnych kosciolow. Moglo byc o wiele gorzej.
Rishikesh jest nieco lepszy pod tym wzgledem - tutaj kroluje kicz tak straszny, ze az przyjemny. Aszramy pelne sa rzezb przedstawiajacych sceny z hinduskiej mitologii, pomalowancych jaskrawo olejna farba. Budynki tona w zieleni i kwiatach, przyjemnie sie po nich przechadzac. W Rishikeshu niemal bez przerwy slychac religijne piesni, mantry i swiatynne dzwony.
Risikesh mocno zalatuje New Agem. Poza aszramami pod turystow sa kursy wszelkich rodzajow jogi, czesto bardzo nieortodoksyjnych, medytacji, astrologii, leczenia kamieniami szlachetnymi, homeopatii oraz masaze, tatuaze z henny itp. Czesto jest to bardzo plytkie, zdarzaja sie kurioza typu dwudniowego kursu hindi, albo dwugodzinnego kursu jogi. Zaciekawil mnie kurs madrosci (wisdom), moze powinienem rozwazyc? Oczywiscie nie moze sie obyc bez ayruvedy [starozytna hinduska metodoa leczenia]. Nie wiem na ile jest skuteczna, w wikipedii jest napisane, ze nie dziala. A ze starozytna? Coz, w Europie przez wieki chorym puszczano krew, mozna by do tego powrocic, w koncu stara sprawdzona metoda.

Glowna przyczyna, dla ktorej Rishikesh jest tak popularny wsrod zachodnich turystow jest nie tyle Ganges, co Beatelsi. W polowie lat 60-tych cala czworka zamieszkala w aszramie Maharishi Mahesh Yogi. Ringa i Paul wrocili szybko, ale Lennon i Harrison zostali przez ponad miesiac. Wiekszosc piosenek z "Bialego Albumu" powstala wlasnie tutaj. Spowodowalo to mode wsrod zachodnich artystow na wizyty w aszramie (byl tu tez Mick Jagger), gdzie probowano jogi i medytacji, i jak sadze, palono wielkie jointy. Guru Meharishi oczywiscie korzystal jak mogl z zaistanialej sytuacji i wyludzal od Beatelsow spore pieniadze. Ostatecznie muzycy opuscili aszram po tym jak sie dowiedzieli,ze guru probowal wykorzystac seksualnie Mie Farrow (co akurat okazalo sie plotka). Lennon nawet napisal piosenke o tym, jak Meharishi zrobil z nich glupcow. "Sexy Sadie" z "Bialego Albumu" jest wlasnie o tym.
Ashram zostal porzucony 11 lat temu i obecnie zarasta dzungla. Niesamowicie wygladaja "domki" dla mieszkancow aszramu - dwupietrowe owalne budowle, z kopula na szczycie. Na dole byla malutka lazienka i living room, na pietrze malutkie pomieszczenie do medytacji i jogi. Kiedys musialy byc calkiem przytulne. Dzis przypominaja ruiny miasta ufoludkow.

Rishikesh jest dla turystow, prawdziwym swietym miastem jest Haridwar, jedno z najwazniejszych miejsc pielgrzymkowych, niewiele ustepujace Varanasi. Tlumy pielgrzymow z roznych stron Indii czekajacych na ghatach w kolejce na kapiel, swieci mezowie, wiele swiatyn oraz wielki bazar. Nurt Gangesu jest dosc wartki w tym miejscu, wiec sa zbudowane specjalne bariery wzdluz wybrzeza. Woda jest czysta - przejrzysta i niebieska, prawdopodobnie ostatnie miejsce gdzie mozna sie wykapac bez obaw o swoje zdrowie, ale przerazliwie zimna. Myslalem nawet, zeby rowniez wziac kapiel, ale po zamoczeniu stop zmienilem zdanie. Nie znosze zimej wody.

***
Zdjecia:
1. Nizina Gangesu
2-3. Ganges w HImalajach
4. Rishikesh
5. Hinduska swiatynia
6. Na dziedzincu aszramu
7-8. Rishikesz, swieci mezowie
9-10. Pozostalosci aszramu, gdzie mieszkali Beatelsi
11. Haridwar
12. Sprzedawca w Haridwarze
13. Posag Sziwy
14-19. Ghaty nad Gangesem, Haridwar
20. Panda - kaplan, ktory ma w pieczy cos w rodzaju "ksiegi parafialnej". Kazda rodzina ma swojego pande, ktorego odwiedza co pewien czas przekazujac mu wiadomosci o narodzinach, malzenstwach i zgonach. Spotkalem Hindusa, mieszkajacego w Londynie, ktory przyjechal do Haridwaru po smierci swojego ojca specjalnie w tym celu.

Brak komentarzy: