sobota, 18 października 2008

Slumsy Bombaju


Podrozuje juz troche po Azji Poludniowej, widzialem sporo miast malych i duzych i musze powiedziec, ze kazde z nich wyglada podobnie. Stare miasto - labirynt uliczek i bazarow oraz nowa czesc - wielkie betonowe gmachy, zbudowane po uzyskaniu niepodleglosci, zazwyczaj szare, bez ozdob, jeszcze brzydsze niz polska architektura z czasow Gomulki. Brytyjskie kolonialne budowle sa rzadkie i czesto w stanie calkowietego zapuszczenia.
Jadac do Bombaju oczekiwalem tego samego. Tym wieksze bylo moje zaskoczenie, gdyz Bombaj to miasto z prawdziwego zdarzenia. Troche zalatuje trzecim swiatem (zebracy, bezdomni), jednak wyglada jak ze swiata pierwszego. Do zludzenia przypomina Londyn przejety przez Hindusow. Podobna architektura, dworce, sa nawet dwupodlogowe autobusy. Nie ma riksz, tylko taksowki a wiekszosc kobiet chodzi ubrana po europejsku. Ale o tym Bombaju napisze pozniej, gdyz poza europejska czescia miasta znajduje sie Bombaj B (a wlasciwie Z), ktory bylem zobaczyc.
Ponad polowa z 17 milionow mieszkancow Bombaju zyje w slumsach. Sa one rozrzucone po calym miescie. Prawie kazda dzielnica klasy sredniej ma "swoj" slums, gdzie zatrudnia opiekunki do dzieci, kucharzy, sprzataczki i inna sluzbe do swoich domow. Slums Dharavi lezy w polnocnej czesci miasta i jest ponoc najwiekszy w Azji - na przestrzeni 1.7 km2 mieszka ponad milion ludzi. Trzygodzinne wycieczki sa oferowane przez agencje o wymownej nazwie Reality Tours, a z czesci zyskow jest finansowana szkola angielskiego. Okazalo sie, ze slumsy sa interesujace nie tylko dla obcokrajowcow. Poza przewodnikiem Ganishem bylo jeszcze dwoch Hindusow - pisarz (wielbiciel Milosza) i dziennikarz.
Dharawi nie stanowi jednej wspolnoty, 40% mieszkancow to muzulmanie, reszta - Hindusi. Od czasow antymuzulmanskich pogromow z 1992 obie grupy zyja oddzielnie. Hindusi tez sie dziela - osobne kwartaly maja rozne nacje - Marathi, Tamilowie, Hindi itd, ktore z kolei dziela sie na kasty. Dla obserwatora z zewnatrz to wszystko wyglada pomieszane jak w kalejdoskopie, jednak Ganish byl w stanie precyzyjnie wskazac granice podzialow.
Slums nie wygladal bynajmniej na zbiorowisko apatycznych, przymierajacych glodem ludzi. Przeciwnie- kipial energia i przedsiebiorczoscia. Znajdowala sie tam czesc rzemieslniczo-przemyslowa, male warsztaty zajmujace sie recyclingiem plastiku, aluminium itp. Dziala to tak: biedacy zbieraja w miescie smieci - butelki i puszki, wszystko co jest zrobione z tworzywa sztucznego i sprzedaja je w slumsie. Odpady sa segregowane, mielone, przetapiane na plastik, ktory sprzedawany jest potem do duzych fabryk poza Dharavi. Warunki pracy sa gorsze niz te z Ziemi obiecanej, czy nowel Prusa. W malych pomieszczeniach polnadzy robotnicy uwijaja sie przy prymitywnych maszynach. Goraco, halas i trujace wyziewy. Ciekawe jest to, ze w warsztatach tych wcale nie pracuja mieszkancy slumsu, tylko ludzie ze wsi z calych Indii. Wlasciciele dorobili sie na tyle, ze pokupowali sobie mieszkania w dobrych dzielnicach Bombaju, a w swoich "fabrykach" pojawiaja sie tylko na inspekcje. Robotnicy (zazwyczaj mezczyzni) pracuja przez caly dzien, noca spia pomiedzy maszynami.
Czesc warsztatow jest legalna, czesc (powodujaca toksyczne wyziewy) - nie, lecz lapowki placone policji i lokalnym politykom pozwalaja im na dzialanie. Poza recyclingiem znajduje sie tam wiele innych warsztatow, gdzie praca jest nieco lepiej platna i zatrudniani sa mieszkancy Dharavi. Sa tam fabryki ubran (mozna zlozyc zamowienie na wieksze partie "markowej" odziezy, piekarnie, mydlarnie i garbarnie. Jest caly kwartal, gdzie na kazdym podworku znajduje sie wielki piec do wypalania glinianych garnkow, dym jest tak gesty, ze trudno tam wytrzymac dluzej niz kilka minut.
Czesc mieszkalna to platanina waskich uliczek (czesto mniej niz metr szerokosci) lub ciemnych tuneli. Domy sa sklecone ze wszytkiego co jest pod reka, jednak parter i pietro zazwyczaj z betonu, wyzsze partie z blachy falistej. Zycie plynie tam w miare normalnie, sa sklepiki, ludzie na ulicy myja sie, piora, rozmawiaja, male dzieci taplaja sie w rynsztoku, a starsze chodza do szkoly lub, jesli maja mniej szczescia, pracuja w warsztatach.
Ogolne wrazenia sa dwojakiego rodzaju. Pierwsze - mozna sie przerazic koszmarnymi warunkami w jakich ludzie zyja i pracuja, nad mizernoscia ich szans zeby sie stamtad wyrwac i rozpoczac inne lepsze zycie. Oraz mozna sie zastanowic jakie musi byc zycie na wsi, skoro ludzie decyduja sie przeniesci i pracowac w TAKICH miejscach.
Drugie - pozytywne. Ludzie nie poddaja sie, zyja we wspolnocie, kazdy kazdemu pomaga, przestepczosci nie ma (kryminalisci mieszkajacy w Dharavi dzialaja w innych rejonach) a przedstawiciele roznych grup etnicznych i religii zyja w pokoju i harmonii. Taki przynajmniej byl poglad naszego przewodnika, musze przyznac jednak, ze trzeba mocno przestawic sobie umysl, zeby to zrozumiec. Nie jestem pewien, czy mi sie udalo.

***

Zdjecia sa wlasnoscia Reality Tours and Travel i sa opublikowane za ich zgoda. O szczegolach wycieczki (do ktorej goraco zachecam!) oraz o wiecej o Dharavi mozna przeczytac na ich stronie internetowej.

Brak komentarzy: