czwartek, 30 października 2008

Hampi

Po 10 dniach zalegania na Goa w koncu ruszylismy dalej. Zdazylem juz calkowicie wyzdrowiec, nawet oslabiony sie nie czuje.
Powoli konczy sie swieto Diwali - najwieksze i jedne z nielicznych, ktore sa celebrowane w calych Indiach. Szkoda, ze wieszkosc obchodow nas ominela z racji tego, ze w Goa dominuje katolicyzm. Diwali jest swietem, ktore spedza sie razem z rodzina, przez co na kilka dni przed jego rozpoczeciem w calych Indiach zaczyna sie wielka wewnetrzna migracja. Trudno w tym czasie o bilet dokadkolwiek. Diwali czesto nazywane jest festiwalem swiatel i rzeczywiscie - lampiony i swieczki sa zapalane wszedzie. Do tego dochodza fajerwerki i petardy, ktore odpalane sa przez kilka dni. Kazdy dzien jest poswiecony innemu bostwu. Np w dniu nr 3 wznosi sie modly do bogini bogactwa, przystraja sie swoj "biznes" (riksze, stragan czy sklepik) lisciami bananowca i palmy oraz odprawia obrzedy nad zeszytami z ksiegowoscia, co zapewnia obfitosc pieniedzy na nastepny rok.
Z Goa pojechalismy w glab kontynentu, do Hampi, dawnej stolicy panstwa Vijayanagar. Hindusi maja pewne kompleksy zwiazane z historia. Ogolnie to starozytna i bogata cywilizacja, ma duzo osiagniec w sztuce, literaturze i nauce. Jednak politycznie przez ostatnie 1000 lat Hindusi regularnie dostawali w tylek od wszystkich wokolo. Wielkie panstwa (np Imperium Mogolow) jakie istnialy na terenie Indii byly rzadzone przez muzulmanow, Hindusi byli tylko poddanymi, w roznych okresach mniej lub bardziej przesladowanymi. A potem przyszli Europejczycy, najpierw Portugalczycy, pozniej Francuzi i Holendrzy, a w koncu Brytyjczycy. Jedynie na poludniu istanialo kilka hinduskich krolestw, ich zywot byl jednak krotki. Jednym z wyjatkow bylo wlasnie imperium Vijayanagar, najwieksze hinduskie panstwo w historii. Ostatecznie i ono upadlo pod naciskiem muzulmanow, jednak pozostawilo po sobie imponujace budowle.
W polowie XVI w Hampi bylo zamieszkane przez pol miliona ludzi, (teraz jest to mala wioseczka). Ruiny miasta sa porozrzucane na przestrzeni kilkunastu kilometrow. Swiatynie, palace i inne budowle sa wcisniete miedzy skaly (fajny teren do wspinania). Wiele z nich jest zaskakujaco dobrze zachowana. Po calym dniu chodzenia nie obszedlem nawet polowy ruin. Turystow jest niewielu, glownie Hindusi.
Okolica tez jest piekna, skaly, rzeczka i plantacje bananow i kokosow. Mozna chodzic bez konca, co tez i bede czynil, gdyz jedziemy dalej - do Gokarny - dopiero pojutrze.
Aha, nie zauwazylem kiedy po raz pierwszy w zyciu przekroczylem zwrotnik Raka. Szkoda, ze do rownika nie dam rady dojechac. Przynajmniej nie tym razem.










Brak komentarzy: