sobota, 23 sierpnia 2008

Easy Riders

Dzis mielismy dzien odpoczynku i wypozyczylismy sobie motory. Chcialem troche pojezdzic po dolinie Leh, zwiedzic kilka klasztorow w okolicy a motor jest najwygodniejszym srodkiem transportu. Zreszta co tam wygoda - to ogromna frajda pojezdzic sobie po tak pieknej okolicy.
Troche sie balem o Piotra, bo to byl jego pierwszy raz w zyciu, ale dal sobie rade. Moze na poczatku bylo to troche chaotyczne, ale po pewnym czasie jezdzil calkiem sprawnie.
Jazda po Indiach rozni sie od jezdzenia po Europie. Z racji stanu nawierzchni oraz krow i oslow na drodze jezdzi sie duzo wolniej. 70 km/h jest juz zawrotna predkoscia. Srednia to okolo 40. Ale pozwala to kontemplowac widoki. Poza tym trzeba nieustannie trabic. Na osly, ludzi i inne samochody. To tez jest przyjemne.
Dwa razy zabralem pasazerow na stopa. Raz - mlodego mnicha z Tybetu, ktory przyjechal do Ladakhu na wakacje. Zaprosil mnie na jutro do klasztoru w ktorym goscil. Niestety raczej nie dam rady skorzystac. Drugi raz - Ladakhijke w srednim wieku. Tutaj kobiety jezdza siedzac bokiem, jak w damskim siodle. Ja to podziwiam, gdyz nie znosze jezdzic na motorze jako pasazer, nawet jesli moge sie mocno trzymac.
Pojechalismy do Hemis, jakies 50 km od Leh. Znajduje sie tam najwiekszy i najbogatszy klasztor w Ladakhu. Hemis wcale nie bylo latwo znalezc, gdyz lezy schowane w bocznej odnodze doliny Indusu. Klasztor rzeczywiscie jest duzy.
Pozniej pojechalismy do Tiksey - klasztoru, ktory wyglada jak osobne miasteczko. Jest to chyba najbardziej spektakularne miejsce tego typu. Dlugo tam jednak nie zabawilismy, gdyz musielismy uciekac przed burza.
Tak mi sie jazda spodobala, ze nie wiem, czy nie wezme motoru jeszcze raz.

Brak komentarzy: