piątek, 29 sierpnia 2008

W siedzibie Dalai Lamy

Znow podroz nie byla latwa. Nie bylo juz biletow na normalne miejsca, wiec musielismy kupic siedzenia w kabinie kierowcy. Myslalem, ze bedziemy tam tylko my i kierowca, okazalo sie jednak inaczej. W sumie siedzialo nas tam 9 osob - kierowca, my, dwojka tybetanczykow i cztery starsze siostry w wierze. Kabina byla co prawda dosc duza, ale nie na tyle, zeby mozna myslec o jakimkolwiek komforcie. Na szczescie jechalismy tylko 10 godzin i dzis rano dojechalismy do Dharamsali.
Dharamsala jest siedziba rzadu tybetanskiego na uchodzctwie i oczywiscie samego Dalai Lamy. Niestety, Dalai Lamy nie zobaczymy, bo pojechal do Bombaju do szpitala. Ponoc to nic powaznego.
Jutro napisze wiecej, bo jakies sensacje sa z internetem
***
Dharamsala jest malutkim miasteczkiem polozonym u podnoza Himalajow. Jest jeszcze monsun, co swoje dobre strony - nie ma zbyt wielu turystow. Niestety, ciagle jest pochmurno i czesto pada deszcz, wiec nie mozna liczyc na widoki.
Tybetanczycy musza byc zaradnymi ludzmi. Wszedzie gdzie widzialem kolonie uchodzcow - w Kathmandu, Delhi czy tutaj, zyli stosunkowo dostatnio, zdecydowanie wybijajac sie poziomem zamoznoci ponad ludnosc tubylcza. Poza pracowitoscia musza tez pomagac sobie nawzajem - nie ma zebrakow Tybetanczykow. Dla nowoprzybylych uciekinierow z Chin sa specjalne miejsca gdzie moga zamieszkac i oswoic sie z nowa rzeczywistoscia. Maja tez osobista audiencje z Dalai Lama.
Ciekawi mnie, co by sie stalo, gdyby Tybet rzeczywiscie stal sie wolny (na co nie mam wielkiej nadziei), jak by sie porozumiewali ludzie mieszkajacy cale zycie w Indiach, znajacy komunizm chinski jedynie z opowiesci, z ludzimi z Tybetu, ktorzy przez 50 lat poddawani sa indoktrynacji i przesladowaniom, zyjacy z zupelnie innej rzeczywistosci. Jest tez wymiar bardziej przyziemny - pewnie nielatwo byloby sie przeprowadzic z cieplej i zielonej Dharamsali do pustynnego i zimnego Tybetu.
Dzis Dharamsala byla opustoszala, wiekszosc sklepow pozamykana. Okazalo sie, ze odbywa sie 12-godzinny post i modlitwa w intencji pokoju na swiecie w Klasztorze Tsuglagkhang. Wiekszosc mieszkancow tam byla.
Bylismy dzis jeszcze na malej pielgrzymce wokol rezydencji Dalai Lamy oraz nad swietym jeziorem Dal (ktore okazalo sie metnym stawem). Lasy w Dharamsali sa piekne. Drzewa, glownie cedry (ktore wygladaja podobnie do modrzewi), gesta zielen i monsunowa wilgoc. Czegos takiego potrzebowalem po Ladakhu.
Jutro jeszcze jeden dzien tutaj, a pojutrze rano jedziemy do Amritsaru - swietego miasta Sikhow.
Dzis chyba jeszcze pojdziemy do kina, tym razem jednak na jakis zachodni film. Nie wiem na co, no o wyborze filmu decyduje publicznosc.
***
Dzis ostatni dzien. Bylismy w w Dharamsali dolnej, polozonej prawie pol kilometra ponizej kolonii tybetanskiej. Jest ona zamieszkala prawie wylacznie przez hindusow, niezbyt ciekawa. Po drodze mija sie siedzibe rzadu tybetanskiego. Jest to caly kompleks, z parlamentem i poszczegolnymi ministerstwami znajdujacy sie przy niewielkim klasztorze. Calosc wyglada bardzo skromnie, jedynie Ministerstow Spraw Zagranicznych i Informacji bylo nieco okazalsze. Swoja droga szkoda, ze jak mieszkalem w Londynie to nie zainteresowalem sie, gdzie znajdowala sie siedziba naszego rzadu w czasie II wojny swiatowej. Pewnie tez nie byly to wspaniale wille.
Jeszcze kilka slow o ubiorze. Mezczyzni prawie wylacznie nosza europejskie ubrania, w wersji hinduskiej - koszula i spodnie. Tradycyjnie - w kurte i dhoti ubieraja sie tylko na specjalne uroczystoci. Czasem dhoti nosza tez najbiedniejsi.
Kobiety, przeciwnie, po europejsku nie ubieraja sie prawie nigdy. Wiekszosc nosi komplet zwany (chyba) Salwar Kazeez. Sari nosi sie rzadko (przynajmniej na polnocy), raczej tylko biedota ze wsi. W Ladakhu tradycyjnie - w nieciekawa suknie koloru brudnobrazowego, podobna nieco do szat mnichow - ubieraly sie tylko stare babcie. Panie w srednim wieku i dziewczyny nosza to samo co Hinduski. Tybetanki rowniez rzadko ubieraja sie tradycyjnie, poza starszymi osobami. Jednak mlodsze pokolenia ubieraja sie po europejsku a nie hindusku. Ogolnie dresy sa modne, zarowno wsrod dziewczyn jak i facetow.
Osobna sprawa sa mundurki szkolne - te maja rozne formy, zachodnie jak i tradycyjne. Na zdjeciach z poprzedniego postu dzieciaki sa wlasnie w mundurkach - mozna obejrzec.
===
Zdjecia i wideo: na budowie; "gmachy" parlamentu i ministerstw rzadu na uchodzctwie; modlacy sie w Klasztorze Tsuglagkhang


2 komentarze:

david santos pisze...

Really beautiful!!!
Have a nice weekend.

Kajtek pisze...

sPOKO SIE CZYTA sLAWA!!! rOWERU NIE ODEBRALEM BO SIE NI9E WYROBILEM. pAL TO LICHO.
zAZDROSZCZE Ci jak cholera ale chyba nie powinienem bo zazdrosc niszczy, kurcze, i tak ci zazdroszcze.
Pozdrawiam