piątek, 22 sierpnia 2008

Zdobylismy szesciotysiecznik!!!

Weszlismy na Stok Kangri (6153 m.). Jest to bardzo latwy szesciotysiecznik - jeden z nielicznych na ktory nie trzeba organizowac wyprawy, a przy odpowiedniej pogodzie (na taka trafilismy) nie trzeba nawet rakow ani czekana. Tym niemniej jest to szesciotysiecznik i dostalismy troche w tylek przy wejsciu.
Calosc zajela nam niecale piec dni. Z Leh pojechalismy do wioski Stok (3500) i podeszlismy na 4300, drugiego dnia do bazy na 5000 m, trzeciego dnia maly rekonesans na lodowiec na 5500. Wczoraj - atak szczytowy. Droga jest technicznie latwa, ale dosc stroma i miejscami mocno eksponowana. Nie bylismy w pelni zaaklimatyzowani, wiec nie bylo latwo, na szczescie poza lekkim bolem glowy i problemami ze zlapaniem oddechu nie mielismy wiecej przykrosci. Jednak byl to na tyle duzy wysilek, ze Stok Kangri pozostanie najwyzszym szczytem na jaki wszedlem przez najblizszy czas. Na Pik Lenina nie mam na razie ochoty.
Widok ze szczytu jest niesamowity - wszedzie gory dookola, po horyzont. Widac nawet pasmo Karakowum i (ponoc) K2, niestety bylo to jedyne miejsce przykryte przez chmury.
Na szczyt wchodzi dziennie kilkanascie osob - w wiekszosci sa to zorganizowane grupy, choc spotkalismy a niezaleznych zespolow.
W bazie okazalo sie, ze trzeba miec zezwolenie na wejscie na szczyt, ale udalo sie nam to ominac placac lapowke w wysokosci 50$ (polowa ceny).
W drodze powrotnej zwiedzilismy palac w Stok, miejsce w ktorym zyja potomkowie rodziny, ktora 150 lat temu panowala w Ladakhu. Poza czescia mieszkalna jest tam male muzeum poswiecone rodzinie krolewskiej. Pani, nadal tytulowana krolowa, jest czlonkiem parlamentu Indii.
Juz prawie miesiac w podrozy minal, troche mi sie Ladakh znudzil. Tesknie za zielenia i troche lagodniejszym klimatem. Pojutrze najprawdopodobniej pojedziemy do Szrinagaru w Kaszmirze.

Brak komentarzy: