piątek, 5 września 2008

Rajastan

Jak juz wspominalem, w Delhi musielismy sie rozdzielic z Piotrem, dalsza podroz kontynuuje sam. Dzis rano dojechalem do Jodhpuru w Rajastanie. Jak sie spodziewalem, jest jeszcze bardziej goraco niz w Delhi, ale mimo to upal jest latwiej zniesc. Jodhpur lezy na skraju pustyni Thar, klimat jest wiec znacznie bardziej suchy, wieje tez wiecej wiatrow.
Rajastan znaczy kraj Rajputow. Rajputami nazywano klany wojownikow, cos podobnego do naszej szlachty. Walczyli bez przerwy miedzy soba, jednoczyli sie tylko w obliczu zagrozenia z zewnatrz. Walkom wewnetrzym ostatecznie polozyli kres Brytyjczycy. Liczni Maharadzowie pozostali przy wladzy, ale zamiast na wojnie skupiali sie na przyjemnosciach zycia. Rozdrobnienie i ciagla wrogosc spowodowaly, ze kazde wieksze miasto mialo swoj zamek-fort. W Jodhpurze jest to Meherangarh, ogromna twierdza, polozony na wysokim wzgorzu. Wewnatrz znajduje sie palac maharadzy.
Wstep do fortu byl horrendalnie drogi jak na Indie, jednak w cenie byl wliczony Audiotour - czyli przewodnik audio. Bylo to naprawde ciekawe, duzo detali, ktorych normalnie bym nie zauwazyl. Np. o sloniach na wojnie - uzywano ich do zdobywania miast. Slon podchodzil pod brame i wywazal ja jak taran, albo zaczepiano do niej liny i slon wyrywal ja z zawiasow. W forcie jedna z bram zaprojektowano na "slonioodporna" - byla ustawiona pod takim katem, ze slon nie mogl uderzyc z rozpedu. Zeby zakonczyc temat slonia, to w palacu byla ciekawa wystawa siodel na slonie.
Maharadza wciaz zyje w Jodhpurze - zarzadza fortem i muzeum. Jednak juz nie mieszka w starym palacu - ma nowy, wybudowany w 1945 na przedmiesciach. Jak mozna zobaczyc na zdjeciu, wyglada calkiem okazale.
Stare miasto w Jodhpurze jest otoczone murami. Od koloru domow nazywa sie je Blekitnym Miastem. Niestety, wiekszosc nowych bydynkow nie jest juz malowanych na niebiesko, wiec miasto powoli traci swoj urok. Blekitny kolor ponoc sprawia, ze budynki sie mniej nagrzewaja i odstrasza owady. Uliczki w miescie tworza prawdziwy labirynt, dosc latwo jest sie zgubic. Oczywiscie sie zgubilem. Jednym z charakterystycznych budynkow jest Clock Tower - jak w prawdziwym angielskim miasteczku!
Okazuje sie ze w Rajastanie mezczyzni nosza turbany, jednak zupelnie inne niz Sikhowie i raczej rzadko. Jest to po prostu zwiniety szal, ktory obkreca sie wokol glowy. Nawet nie zawsze przykrywa calosc. Moze byc w roznych kolowach, czasem nawet wielokolorowy. Poza tym nosza charakterystyczny rajastanski was - podkrecony oraz dziwne kolczyki, w ksztalcie kwiatu stokrotki.
Kobiety ubieraja sie jeszcze bardziej kolorowo niz normalnie w Indiach. Tzn poza jaskrawymi barwami ubrania maja jeszcze pstrokate ornamenty, mozna oczooplasu dostac od patrzenia. Wielobarwnosc jest rzekomo spowodowana jalowoscia i bezbarwnoscia pustynnego rajastanskiego krajobrazu. Byc moze, ale w Leh, gdzie bylo jeszcze bardziej jalowo, nie bylo prawie zadnych kolorow.
Kobiety na prowincji i na wsi do swojego stroju dodaja jeszcze liczne ozdoby. Rece od dloni po pachy maja pokryte plastokowymi bransoletami, tylko na lokciu jest wolne miejsce, poza tym kolczyk w nosie, wlasciwie kolko, ktore zwisa poznizej ust, pierscienie i obraczki na palcach u rak i nog, bransolety na kostkach, na pasie oraz duzo kolczykow. Niestety w moich oczach nie dodaje im to atrakcyjnosci.
Jutro najprawdopodobniej pojade do Bikaneru, sprobuje pojezdzic na wielbladzie.

Zdjecia:
1. Meherangarth Fort
2.Mauzoleum Jaswant Thada
3.Obecna rezydencja maharadzy
4-5. Ludzie
6-7. Jodhpur

Brak komentarzy: